Rok temu, razem z moim zastępem wędrowniczym, odwiedziliśmy skautów z norweskiej organizacji skautowej Oslo KFUK-KFUM speidere. Na pomysł wyjazdu wpadłyśmy razem z moją opiekunką próby Ulą. Wtedy uważałam to za szalony pomysł, który nie będzie miał odzwierciedlenia w rzeczywistości. Nie znałam w hufcu osoby lub grupy, która organizowałaby podobny wyjazd do skautów z innego kraju, ale chciałam się podjąć tego zadania.
Od czego zaczęłam?
Wiedziałam, że polecimy do Norwegii. Byłam w Oslo już kilka razy, więc znałam teren mniej-więcej dobrze, co uważałam za duży plus przy organizacji takiego wyjazdu, szczególnie po raz pierwszy. Następnie, na Facebooku, znalazłam jedną z organizacji działających w stolicy. Długo się do tego zbierałam, ale w końcu napisałam do nich wiadomość.
Odpowiedź dostałam następnego dnia. Odpowiedzieli, że ich główny domek, w którym spędzają czas w terminie naszego wyjazdu jest zajęty, ale mogą opublikować wiadomość o naszym zastępie na swojej stronie Facebookowej. Było to dla mnie fantastycznym pomysłem, więc dosłałam im zdjęcie naszego zastępu wędrowniczego i zaczęłam z uwagą śledzić post.
Po opublikowaniu postu, dostaliśmy całkiem dużo propozycji. Dostałam też kolejną wiadomość od osoby prowadzącej ich stronę, że znaleźli osobę, która byłaby zainteresowana, mają domek i chcą się spotkać. Napisał do mnie starszy norweski druh, który następnie dodał mnie do grupy z innymi skautami w moim wieku. Od tej pory kontaktowałam się tylko z nimi. Musiałam także nawiązać kontakt z pełnomocnikiem ds. zagranicznych w chorągwi i przekazać zatwierdzony wcześniej przez hufiec plan biwaku.
Co dalej?
Zebrałam grupę chętnych osób z naszego zastępu i zaczęliśmy kupować bilety na podróż. Wzięliśmy ze sobą plecaki podręczne, aby nie dopłacać za dodatkowy bagaż, przy przelocie samolotem. Przed wejściem do samolotu wszyscy byliśmy podekscytowani, ale też zestresowani, bo w końcu to był też mały test języka angielskiego.
Podróż samolotem trwała 1,5 godziny. Po wylądowaniu na lotnisku, dwie godziny od Osl, podzieliliśmy się na dwie grupy – Agata, Ola, Ania i Kuba pojechali z tatą mojego znajomego w umówione miejsce ze skautami. Ja z Weroniką pojechałyśmy autobusem, a nasz przystanek końcowy był w centrum Oslo. Byłyśmy umówione z Martinem, który powiedział, że nas odbierze i zawiezie do naszego miejsca noclegowego, które znajdowało się na obrzeżach miasta.
Tego dnia poznaliśmy tylko kilka osób, m.in. Annę i Martina, przełamaliśmy pierwsze lody języka angielskiego. Spaliśmy w pięknej drewnianej chatce. Ze względu na to, że do celu dotarliśmy późno, tego dnia szybko poszliśmy spać. Sen poprzedzała kolacja w przesympatycznym gronie.
Następnego dnia przyjechała do nas liderka grupy, bardzo otwarta osoba – Hedda. Sobotę poświęciliśmy na bliższe zapoznanie się, rozmowy o tym, jak wygląda skauting w Polsce, a jak w Norwegii. Pamiętam, jak byli zdziwieni liczebnością organizacji w Polsce, na terenie Oslo było ich zaledwie (albo i aż, patrząc na liczebność mieszkańców Norwegii) tysiąc.
Co nas łączyło, a co było inne?
Główną różnicę, którą zapamiętałam, był fakt, że skauci zazwyczaj działają przy kościołach lub przy innych organizacjach. Nie współpracują w żaden sposób ze szkołą, ale nie przez to, że nie chcą. Szkoły mają w Norwegii pewne zasady, które nie pozwalają im wchodzić do środka i „reklamować” tego, że są skautami. Częściej „wkręcają” się w imprezy miejskie lub pikniki przy kościele i tak werbują do siebie ludzi. Nie działają w drużynach, a trzymają się określonych grup wiekowych. Na stronie organizacji możemy dowiedzieć się o nich więcej:
- (rodzinny skauting) FAMILIESPEIDING > od wieku 0 do rozpoczęcia nauki w szkole.
- (odkrywcy) OPPDAGERE > 1.–2. klasa.
- ( odkrywcy drogi – Sti to droga lub ścieżka, a finn to znaleźć) STIFINNERE > 3.–4. klasa.
- (podróżnicy) VANDRERE > 5.–10. klasa.
- ROVERE > od ukończonej 10. klasy – do 25 lat.
My spotkaliśmy się z jedną z grup Rovere, czyli z wędrownikami. Liderem grup młodszych, czyli u nas drużynowym jest osoba, która ukończyła 20 lub 25 rok życia. Na ich stronie możemy przeczytać:
„Zajęcia ze skautami prowadzą ochotnicy. Serdecznie zachęcamy rodziców do włączenia się w tę pracę! Oferujemy rozwój umiejętności przywódczych dla dorosłych. Wszyscy są mile widziani : młodzi, starsi, doświadczeni, nowi, mamy i ojcowie oraz liderzy bez wcześniejszego doświadczenia jako skaut.”
https://kmspeider.no/polski/category4205.html
W sobotę odwiedziliśmy farmę, która znajdowała się kilka kilometrów od nas. Widoki były przepiękne, ale pomimo tego, że mogłoby się wydawać, że to mała odległość, trasa była bardzo męcząca, ze względu na to, że górzysta. To był kolejny dobry moment na bliższe poznanie siebie i spędzenie ze sobą czasu. Pamiętam, że pogoda była dobra na wędrówkę, nie było gorąco, chociaż jak wracaliśmy to rozpadał się deszcz. Po powrocie graliśmy w różne gry karciane, opowiedzieliśmy też jak to wygląda w Polsce.
Niedziela to był dzień podróży do Polski. Rano pojechaliśmy do centrum Oslo, skąd był nasz transport. Mieliśmy jeszcze chwilę na zwiedzanie stolicy, jakieś zakupy, pamiątki. Poznaliśmy również kolejnych członków grupy, wszyscy byli dla nas bardzo mili i serdeczni. W sklepie z pamiątkami kupiliśmy sobie małe flagi Norwegii. Swoją do dzisiaj noszę przypiętą do munduru.
A czas nadal leci!
Minął ponad rok odkąd udaliśmy się do Norwegii. Ten krótki artykuł nie odzwierciedla niezwykłości przeprowadzonych wartościowych rozmów i spędzonego miło razem, choć tak krótkiego, czasu. To był nasz pierwszy raz kiedy wyruszyliśmy na biwak za granicę, ale z pewnością nie ostatni. Ponad to był to pierwszy raz kiedy oni kogoś przyjęli i gwarantuję, że byli świetnymi gospodarzami.
Nie do opisania była moja radość po przyjeździe do Polski. Tę satysfakcje, tak mi się wydaje, mogły poczuć tylko osoby, które ze mną były. Bez nich by mi się nie udało. Byli dla mnie wsparciem, nawet ze względu na ich obecność było mi lepiej. Byłam niesamowicie szczęśliwa, że udało mi się zorganizować z nimi taki wyjazd. Mimo tego, że teraz piszę o tym z łatwością, wiem, że są rzeczy, które zrobiłabym teraz inaczej, ze względu na to, że już wiem, jak się za to zabrać i nie zostawiałabym wszystkiego na ostatnią chwilę. Cały wyjazd nie kosztował dużo, też ze względu na to, że koszty jedzenia pokrywali nasi gospodarze.
Każdemu niepewnemu (pewnemu też), polecam taki wyjazd. Na całym świecie jest mnóstwo organizacji skautowych, które mają tego samego ojca i dążą do tych samych celów, jednak nie tą samą ścieżką, a trochę inną. Warto zapoznać się ze skautami z innych państw w kraju, w którym się kiedyś już było. Jednak chęć poznania i rozmowy z członkami innych organizacji skautowych, może być dobrym pretekstem do tego, aby odwiedzić nowe miejsce z osobami, z którymi już się wędruje na co dzień. W razie potrzeby – polecam się na przyszłość, a moim współwędrownikom po raz kolejny bardzo dziękuję.
Aleksandra Zalewska – drużynowa 23 DH „Watra”, wędrowniczka, Harcerka Orla.



